W czwartek Arka wygrała pierwszy mecz od listopada i wygrzebała się ze strefy spadkowej. To wystarczyło, żeby Gdynia odzyskała nadzieję na utrzymanie w Ekstraklasie. Kolejny krok w kierunku celu żółto-niebiescy muszą postawić w niedzielę w Kielcach. Tradycyjnie nie będzie to zadanie łatwe, ale są pewne przesłanki ku temu, by wierzyć, że wielka radość będzie w gdyńskim obozie trwała. Spotkanie z Miedzią udowodniło, że w lidze utrzymuje się i spada nie umiejętnościami, a charakterem. I tak naprawdę to z niego są egzaminowani podopieczni Zielińskiego.
Kielecka Korona to drużyna, którą cechują chyba największe wahania formy w lidze. Piłkarze Gino Lettieriego potrafią zagrać fantastyczne zawody, by w następnej kolejce mocno rozczarować swoich kibiców. Fani złocisto-krwistych w drugiej fazie rundy zasadniczej wygłaszali zresztą dość głośno swoje obiekcje co do formy ich zespołu, pojawiały się głosy domagające się zwolnienia niemieckiego szkoleniowca. Lettieri jednak wciąż pracuje w Kielcach i cieszy się stosunkowo dużym zaufaniem swoich szefów, a popularne ,,scyzory”, choć nie załapały się do górnej ósemki Ekstraklasy, bardzo spokojnie zapewniły już sobie utrzymanie w lidze. Silną stroną gospodarzy niedzielnego pojedynku jest duża mobilność graczy drugiej linii, bo tacy piłkarze, jak Matej Pucko, Ivan Jukić czy Łukasz Kosakiewicz, potrafią grać na kilku pozycjach. Lettieri wykorzystuje tę uniwersalność swoich podopiecznych do wprowadzania wymienności pozycji na boisku. Kielczanie bardzo dobrze potrafią grać bez piłki, rozważnie rotując w trakcie meczu swoimi miejscami na boisku. To powoduje u przeciwnika dezorientację i często pogubienie na placu gry. Ogromny potencjał ma też linia ataku scyzorów, z Felicio Brown Forbesem, Wato Arweladze i Elią Soriano, choć póki co z tego potencjału korzysta tylko ten ostatni, autor dwunastu bramek w rozgrywkach. Można jednak Koronę ugryźć, zwłaszcza że stosunkowo niepewnym jej punktem jest środek obrony – Ivan Marquez jest typem zawodnika elektrycznego, a i Adnan Kovacević popełniał już w tym sezonie zauważalne błędy. Przede wszystkim jednak podopieczni Lettieriego nie mają w sobie już wielkiej determinacji do tego, by za wszelką cenę zwyciężać. Brak awansu do ósemki był w Kielcach rozczarowaniem, a po zapewnieniu sobie pozostania w lidze na kolejną kampanię, poziom presji w stolicy województwa świętokrzyskiego zniwelował się do minimum. Złocisto-krwiści chcą dokończyć sezon w jak najlepszych humorach, ale nie będą ryzykować utraty zdrowia w ostrej walce. I właśnie kwestia determinacji jest najważniejszym aspektem, w którym Arka musi górować w niedzielne popołudnie, jeśli chce przywieźć nad morze trzy punkty.
Jak można było zobaczyć w starciu żółto-niebieskich z Miedzią, piłkarsko znajdują się oni wciąż w słabej dyspozycji, ale można te deficyty nadrobić ambicją, walką i charakterem. To motywacja będzie najistotniejszym czynnikiem, od którego będzie zależeć ostateczny wynik meczu. Arkowcy muszą pamiętać, że grają o utrzymanie, nie wstrzymywać nogi i pójść na wymianę ciosów ze scyzorami. Odważnie i konsekwentnie. Na noże. Stawka jest wysoka i w tej wyniszczającej batalii o ligowy byt nie można odpuścić choćby przez chwilę. Jeżeli gdynianie wzniosą się na wyżyny swojej ambicji, wywiozą z Kielc komplet oczek. Do autokaru z zespołem wsiadł Michał Janota, który w czwartek nie grał z powodu urazu, do kadry meczowej wrócił też Nabil Aankour, pauzujący ostatnio za cztery żółte kartki. Jacek Zieliński nie będzie mógł jednak skorzystać z Luki Zarandii, który w pojedynku przeciwko cyganom doznał kontuzji kostki. Być może zastąpi go na boisku Aankour, a być może uczyni to Mateusz Młyński, który co prawda kondycyjnie nie znajduje się w swojej najwyższej dyspozycji, ale jest dostępny dla trenera Arki. Kolejną potyczkę w pierwszej jedenastce rozpocznie Marcus da Silva.
Czas na kalkulacje się skończył. Teraz liczy się tylko regularne zdobywanie punktów. Sytuacja żółto-niebieskich wciąż jest bardzo ciężka, ale też jest o niebo lepsza niż jeszcze trzy dni temu. Arka pozostaje w grze o uratowanie Ekstraklasy. Teraz trzeba jednak dalej robić swoje. Wierzymy, że w niedzielne popołudnie w Kielcach Arkowcy znów dadzą nam powody do radości i zapunktują. Marsz, marsz, marsz, zwycięstwo czeka nas!
Przewidywane składy:
Korona: Hamrol – Kosakiewicz, Marquez, Kovacević, Gardawski – Pucko, Gnjatić, Petrak, Jukić – Brown Forbes, Soriano.
Arka: Steinbors – Zbozień, Maghoma, Danch, Marciniak – Młyński, Deja, Vejinović, Nalepa, Jankowski – da Silva.