Do pucharowego meczu z Koroną Arkowcy przystępowali nastawieni na przełamanie złej passy pięciu meczów bez zwycięstwa i bez gola z gry. Ireneusz Mamrot zgodnie z przewidywaniami posłał w bój od pierwszej minuty Kacpra Krzepisza w bramce żółto-niebieskich, z kolei będącego w niepełnej dyspozycji po drobnym urazie Juliusza Letniowskiego zastąpił na ,,dziesiątce" Mateusz Młyński. Na skrzydłach pojawili się Mateusz Żebrowski i Marcus da Silva. Maciej Bartoszek postawił na młodego Jakuba Osobińskiego między słupkami, natomiast doborem zawodników z pola nie zaskoczył. Na ławce spotkanie rozpoczęli doświadczeni Mateusz Cetnarski i Jacek Kiełb.

Rywalizacja rozpoczęła się niezwykle dynamicznie. Już w 1. minucie świetną szansę miał Marcus, ale strzelił w środek bramki. Dwie minuty później Łysiak dośrodkowywał z rzutu rożnego, Żebrowski nie zdołał wybić piłki, ta spadła na głowę Kordasa, ale strzał lewego obrońcy kielczan sparował nad poprzeczkę Krzepisz. Nie minęło 60 sekund, a gdynianie stworzyli sobie kolejną okazję, która tym razem po prostu musiała zakończyć się otwarciem wyniku - Marciniak wstrzelił futbolówkę w pole karne, Jankowskiemu pozostało dołożyć nogę, ale napastnik żółto-niebieskich jakimś cudem zdołał spudłować z metra, co w tej sytuacji było sztuką większą niż zdobycie bramki. Kolejnych kilka minut stało pod znakiem prób Emile Thiakane - pierwszy strzał Senegalczyka po rykoszecie trafił do Krzepisza, drugi okazał się poważnie niecelny. W 16. minucie Marciniak znów oskrzydlił akcję ofensywną i dostarczył piłkę po ziemi w szesnastkę, a tam Tzimopoulos zrobił pieczątkę na stopie Młyńskiego - sędzia Myć nie miał wątpliwości, natychmiastowo wskazując na wapno. Do piłki ustawionej na jedenastym metrze od bramki Osobińskiego podszedł Marcus i wykorzystał ten rzut karny ze stoickim spokojem, ładując futbolówkę w lewy narożnik bramki Korony, podczas gdy 20-letni bramkarz kielczan znajdował się w tym czasie już po drugiej stronie. Arka objęła więc prowadzenie. Goście mogli odpowiedzieć już chwilę później, ale dobry strzał Łysiaka sprzed pola karnego po ziemi na korner sparował Krzepisz. Do narożnika boiska podszedł Podgórski, dośrodkował, lot piłki przedłużył Firlej, a przed młodym bramkarzem gdynian po raz drugi wyrósł Kordas, jednak i tym razem wychowanek Arki wyłapał futbolówkę. W 35. minucie znów asystować próbował Podgóski, ale jego przytomne podanie w szesnastkę zostało popisowo spartaczone przez Łysiaka, który zamachnął się i nie trafił w piłkę. Cztery minuty później lewą stroną boiska pędził Marcus, minął kilku rywali, podał Jankowskiemu, ten po chwili znalazł się w klarownej sytuacji w polu karnym i oddał celne uderzenie, ale Osobiński odbił piłkę. Do przerwy żółto-niebiescy prowadzili jedną bramką.

Druga część gry zaczęła się od ataków Arki. W 50. minucie po świetnej akcji Żebrowskiego z Kasperkiewiczem prawy obrońca ostro zagrał przed bramkę gości, tam byli Młyński z Jankowskim, ten pierwszy zagrał futbolówkę, ale nie do końca wiadomo, jaki miał zamysł, i piłka minęła prawy słupek złocisto-krwistych. Dwie minuty później gdynianie zaprezentowali kopię akcji z 4. minuty - tym razem w roli podającego wystąpił Młyński, Jankowski znów stanął oko w oko z pustą bramką... i znów zmarnował tę okazję w sobie tylko wiadomy sposób. Trzy minuty później po składnej akcji Arkowców oko w oko z bramkarzem Korony stanął Marcus, ale z tego pojedynku znów zwycięsko wyszedł 20-latek. W 60. minucie Jankowski wygrał pozycję w polu karnym, krótko odegrał do wprowadzonego chwilę wcześniej Letniowskiego, a strzał ofensywnego pomocnika w lewy róg bramki końcówkami palców na korner wybił golkiper ,,scyzorów". Pięć minut później gdynianie znaleźli się w mocno niekomfortowej sytuacji - Kwiecień sfaulował Gąsiora, otrzymał drugą żółtą kartkę i w konsekwencji wyleciał z boiska, zmuszając swoich kolegów do konieczności poradzenia sobie w dziesiątkę. Przyjezdni chcieli wykorzystać osłabienie Arki natychmiastowo - Podgórski wrzucił piłkę w pole karne wprost na głowę Thiakane, a uderzenie senegalskiego napastnika minęło prawy słupek bramki Krzepisza w stopniu minimalnym. W 76. minucie żółto-niebiescy przełamali impas. Lewą stroną przedzierał się Marciniak, do zagranej przez niego piłki dopadł Tzimopoulos, ale posłał ją bardzo wysoko w powietrze. Przy spadającej gwiazdce futbolówce pierwszy był Jankowski, który wygrał przebitkę z Grekiem, stanął oko w oko z Osobińskim i w swojej trzeciej stuprocentowej sytuacji w meczu wreszcie okazał się skuteczny, podwyższając wynik na 2:0. W 83. minucie głową próbował jeszcze Kiełb po dośrodkowaniu Łysiaka, jednak piłka w bezpiecznej odległości powędrowała nad bramką gdynian. Pięć minut później Długosz przeprowadził indywidualną akcję na lewej flance, skończył ją strzałem, ale Krzepisz wygrał starcie ze skrzydłowym z Kielc. To było ostatnie godne uwagi wydarzenie w środowy wieczór na Stadionie Miejskim. Arka zwyciężyła 2:0 i zameldowała się w 1/8 finału Pucharu Polski.

Cieszymy się przede wszystkim z awansu do kolejnej fazy. Mecze tej rundy zostaną rozegrane już w rundzie wiosennej, ok. 10 lutego. Dzisiaj żółto-niebiescy zaprezentowali kilka ciekawych akcji, wykazali się większą aktywnością niż w poprzednich spotkaniach, więc jest to na pewno kroczek do przodu. Jednak by w lidze rywalizować o wysokie cele, wciąż trzeba pracować nad mankamentami, które w środę także się pojawiały i były widoczne. Mimo wszystko najważniejsze, że obowiązek został spełniony. W niedzielę o 16:00 Arka gra na wyjeździe z Sandecją.


Arka Gdynia - Korona Kielce 2:0

Bramki: da Silva 18' (k), Jankowski 76'

Arka: Krzepisz - Kasperkiewicz, Marcjanik, Danch, Marciniak - Żebrowski (89' Wawszczyk), Kwiecień, Drewniak, Młyński (89' Boniecki), da Silva (59' Letniowski) - Jankowski (79' Wolsztyński).

Korona: Osobiński - Podgórski (87' Długosz), Tzimopoulos, Szywacz, Kordas - Petrović (71' Szymusik), Kaczmarski, Gąsior (87' Basiuk), Łysiak (87' Lisowski) - Thiakane, Firlej (79' Kiełb).

Żółte kartki: Marciniak, Kwiecień x2, Młyński, Drewniak - Petrović, Gąsior, Kiełb.

Czerwona kartka: Kwiecień.

Sędziował: Wojciech Myć (Lublin).