Żółto-niebiescy przeciętnie zaczęli sezon, głupio gubiąc punkty w dwóch meczach u siebie z zespołami nieprezentującymi najwyższej jakości piłkarskiej. Limit błędów został błyskawicznie wyczerpany – tym bardziej, że czołówka nie próżnuje i góra tabeli odjeżdża w bardzo szybkim tempie. Najbliższy tydzień gdynianie spędzą na wschodzie Polski i muszą wykorzystać ten czas, by natychmiast rozpocząć pogoń za strefą bezpośredniego awansu. Tym bardziej, że ich rywalem w środowy wieczór będzie drużyna, która po czterech kolejkach tkwi w strefie spadkowej i która nie wygląda na tak solidną paczkę, jaka w poprzednim sezonie spokojnie pykała sobie w środku tabeli. Możemy dyskutować o wielu kwestiach, ale z takich spotkań, jak to środowe, podopieczni Ryszarda Tarasiewicza muszą się po prostu beznamiętnie wywiązywać. Po czterech seriach gier w tabeli prowadzą Ruch i Wisła – nie podoba nam się to, czas zrobić tu porządek. W środę o 18:00 Arka zmierzy się na wyjeździe z Resovią Rzeszów.
Rzeszowianie poprzedni sezon zakończyli na 11. lokacie w tabeli I ligi. Już pod koniec rozgrywek klub wydał oświadczenie o rozstaniu z trenerem Dawidem Kroczkiem z gatunku ,,to nasza wspólna decyzja”. Kolejne kroczki w przygodzie z trenerką młody szkoleniowiec stawia obecnie w III-ligowej Unii Skierniewice, a rolę sternika zespołu z Podkarpacia powierzono Tomaszowi Grzegorczykowi. W międzyczasie na zaplecze Ekstraklasy awansował lokalny rywal klubu z ul. Wyspiańskiego – Stal. To właśnie drugi z rzeszowskich zespołów w I lidze dysponuje w tym momencie większym potencjałem – finansowym, piłkarskim i organizacyjnym. Taki stan rzeczy powinien ,,Sovię” zmobilizować do zaciekłej rywalizacji o swoje miejsce w tej układance, ale póki co ta drużyna wygląda wyraźnie słabiej niż w poprzedniej kampanii – zarówno piłkarsko, jak i kadrowo. Z klubu odeszli latem podstawowi zawodnicy: Bartosz Jaroch, Josip Soljić, Bartłomiej Eizenchart, Daniel Pietraszkiewicz, Damian Hilbrycht, Jakub Wróbel i Sebastian Strózik. Do stolicy Podkarpacia ściągnięto co prawda środkowych obrońców Mateusza Bondarenkę z GKS-u Jastrzębie i Rubena Hoogenhouta z Miedzi Legnica, skrzydłowych Bruno Garcię z Miedzi i Miłosza Kałahura z Olimpii Elbląg czy napastnika Macieja Górskiego z Pogoni Siedlce (autora 16 goli w poprzednim sezonie II ligi i byłego gracza Arki), ale trudno te transfery określić wzmocnieniami, które dodadzą rzeszowianom jakości – raczej należy je rozpatrywać w kategoriach gorączkowego łatania dziur po licznych ewakuacjach piłkarzy z pierwszej jedenastki (tak, wiemy, że dorobek bramkowy Górskiego z minionych rozgrywek wygląda bardzo solidnie, ale... to nadal Górski). Niezależnie, jak określimy te ruchy – i tak trzeba powiedzieć, że w Resovii doszło do kolejnej rewolucji kadrowej i drużyna, zamiast złapać stabilizację po dwóch latach na drugim poziomie rozgrywkowym, znów musi być budowana w zasadzie od nowa, przez świeżego człowieka. Podopieczni Grzegorczyka byli na obozie przygotowawczym w Sanoku, ale sezon zaczęli bardzo niemrawo: od porażek 1:2 z Zagłębiem Sosnowiec i 0:2 z Wisłą Kraków oraz remisów 0:0 z Sandecją i 1:1 z Górnikiem Łęczna. Na stadionie przy ul. Hetmańskiej (przypominamy – z powodu niespełniania wymogów licencyjnych przez boisko przy ul. Wyspiańskiego ,,Sovia” toczy swoje boje na obiekcie należącym do miasta i stanowiącym teren Stali) jeszcze gola w tej kampanii nie strzelili i mamy nadzieję, że nie zmieni się to w środę. Grzegorczyk zmienił ustawienie zespołu z preferowanego przez Kroczka 4-5-1 na 3-5-2. Silnym punktem tej ekipy jest bramkarz Branislav Pindroch. Tercet defensywny tworzą byli piłkarze Arki Bartosz Kwiecień i Dawid Kubowicz oraz 19-letni Karol Chuchro, który wcale takim chuchrem nie jest – wręcz przeciwnie, mierzy aż 197 cm. Wahadła obstawiają szybki i dobrze wyszkolony technicznie Radosław Adamski oraz Kałahur, w środku pola powinniśmy zobaczyć Klaudiusza Krasę i Rafała Mikulca, a przed nimi będzie operować szalenie ruchliwa ,,dziesiątka” w osobie Marka Mroza stanowiącego główną postać, której Arkowcy muszą przypilnować w okolicach swojego pola karnego. W ataku raczej trener Resovii postawi na Garcię, bo Brazylijczyk w ostatniej kolejce strzelił spektakularnego gola w Łęcznej. Towarzyszyć mu będzie Górski, Paweł Wojciechowski albo czwarty z byłych Arkowców – Kamil Antonik. Na czym powinni skupić się piłkarze Ryszarda Tarasiewicza? Wydaje się, że kluczem do sukcesu będzie kontaktowa gra blisko rywala i wygranie rywalizacji na skrzydłach – to właśnie w tych korytarzach może dziać się w środę najwięcej.
Arka jedzie na południe kraju podwójnie podrażniona. Po przekręceniu jej przez sędziego w Krakowie, również w meczu z Sandecją w Gdyni nie udało się zainkasować kompletu punktów – i tym razem pretensje żółto-niebiescy mogą mieć jedynie do siebie, bo losy tej rywalizacji należało przesądzić znacznie wcześniej. Liczymy jednak na to, że gdynianie wyciągną wnioski i w najbliższych kolejkach pokażą pazur, a pasywność ze starcia z nowosądeczanami już się nie powtórzy. Dobrą informacją jest natomiast otwarcie konta bramkowego Karola Czubaka w tym sezonie – napastnik zaczął strzelanie w piątek i teraz o kolejne trafienia powinno być mu już znacznie łatwiej. W Rzeszowie Arkowcy będą musieli sobie poradzić bez wciąż pauzującego za czerwień przy Reymonta Christiana Alemana oraz nadal kontuzjowanego Kacpra Skóry, choć absencja tego ostatniego budzi najmniej obaw – Mateusz Stępień w poprzedniej kolejce szalał na prawym skrzydle. Być może do dyspozycji Tarasiewicza będą już przeziębieni ostatnio Hubert Adamczyk i Bartosz Rymaniak, ale ta kwestia będzie się ważyć do ostatnich godzin. Żółto-niebiescy po konfrontacji z Resovią zostaną na południu Polski, gdzie będą się przygotowywać do niedzielnej potyczki z Górnikiem Łęczna. W poprzednim sezonie starcie przy ul. Hetmańskiej zakończyło fantastyczną passę Arki, w której gdynianie zanotowali jedenaście spotkań z rzędu bez porażki, na które złożyło się aż dziesięć zwycięstw i remis. Resovia wygrała wówczas 4:1, ale szybką czerwoną kartkę złapał Gordan Bunoza – gdyby ekipa Tarasiewicza grała w pełnym składzie do ostatniego gwizdka, to ten mecz mógł potoczyć się zupełnie inaczej. To było jedyne zwycięstwo zespołu ze stolicy Podkarpacia w historii potyczek z Arką – w pozostałych trzech odsłonach tej rywalizacji górą byli żółto-niebiescy. Teraz ,,Sovia” wygląda na papierze znacznie słabiej niż w pierwszym dniu maja. W przedmeczowych przewidywaniach trzeba brać pod uwagę aspekt podróży Arkowców na drugi koniec Polski, ale nie należy go demonizować – mamy pierwsze tygodnie nowego sezonu i piłkarze dopiero łapią świeżość, więc argument o zmęczeniu rozgrywkami póki co nie może brzmieć w sposób przekonywający. Dużo głośniej przemawia tabela – w niej Arka plasuje się na 9. miejscu, ale do strefy bezpośredniego awansu traci już pięć oczek. Odrabianie strat należy rozpocząć natychmiast, żeby uniknąć nerwówki w dalszej fazie rundy.
Pierwsze tygodnie nowego sezonu mogły być dla Arkowców lepsze, ale życie nie znosi próżni i nie daje czasu na rozpamiętywanie. Najlepszą odpowiedzią na zawód sprawiony w dwóch meczach na własnym boisku będzie sześć punktów przywiezione z dwóch delegacji. Najbliższe dni żółto-niebiescy spędzą na wschodzie kraju. Wierzymy, że nadejdzie dla nich też wschód słońca, który będzie stanowił nowe otwarcie i rozpocznie serię zwycięstw. Sialalalalalala, Arka, Gdynia, sialalalalalala, MZKS!