Żółto-niebiescy w środę w Bełchatowie zaprezentowali, jak drużyna grająca o wysokie cele powinna funkcjonować w zderzeniu ze znacznie niżej notowanym przeciwnikiem. Nie wchodzili w dyskusje, nie kłapali jęzorem, zrobili swoje w sposób pewny i efektowny, wsiedli do autokaru, skupili się na kolejnych wyzwaniach. Tak się składa, że pierwsze z nich przybiera podobny kształt do potyczki przy ul. Sportowej. Znów gdynianie spotykają się z wyraźnie słabszym zespołem i znów muszą zainkasować trzy punkty bez gadania. Stawką jest awans z dziewiątego na czwarte miejsce w tabeli. W poniedziałek o 18:00 czerwona latarnia I ligi, GKS Jastrzębie, podejmuje przy ul. Harcerskiej Arkę.
Podopieczni Jacka Trzeciaka może nie mieli przed sezonem aspiracji sięgających górnych rejonów tabeli, ale wygranie jednego meczu w początkowych dziesięciu kolejkach to już przesada. Jastrzębianie płacą frycowe za kolejną rewolucję kadrową, jaka dokonała się na Śląsku w przerwie letniej razem ze zmianą trenera. Z ul. Harcerskiej odeszło pół podstawowej jedenastki: Jakub Apolinarski, Lukas Bielak, Mateusz Bondarenko, Aleksander Komor, Marek Mróz, Daniel Szczepan, Kryspin Szcześniak… Ich wszystkich w górnośląskim uzdrowisku już nie ma, a następcom ciułanie punktów idzie cholernie topornie. Jedyne zwycięstwo (1:0 ze Stomilem) piłkarze Trzeciaka odnieśli w 2. kolejce, a na ponowne zgarniecie kompletu oczek czekają już 57 dni. To okres dłuższy od Wielkiego Postu. Na domiar złego, zamiast zazębiać mechanizmy w złożonej na poczekaniu ekipie i z tygodnia na tydzień być bliżej dobrej gry, jastrzębianie wyglądają wręcz gorzej. W ostatnich czterech kolejkach zanotowali trzy porażki, a po niedzielnym triumfie GKS-u Katowice ze Stomilem poniedziałkowy przeciwnik Arki zamyka tabelę I ligi. Jacek Trzeciak całkowicie pogubił się w swoich decyzjach. Były wieloletni piłkarz i szkoleniowiec Polonii Bytom uparł się na ultraofensywę i grę systemem 4-3-3, choć zupełnie nie posiada wykonawców do swojej idei. W efekcie GKS traci sporo bramek, ale nie rekompensuje sobie tych ubytków pod bramką przeciwnika, a wręcz przeciwnie – strzelił do tej pory najmniej goli w stawce. Trzeciak w linii pomocy i ataku nieustannie rotuje tymi samymi nazwiskami, które są rzucane z pozycji na pozycję w poszukiwaniu złotego środka. W środku boiska zobaczymy w poniedziałek Michała Kuczałka i Konrada Handzlika, ale kto będzie im towarzyszył w jednej formacji, a jaka trójka (spośród grona Daniel Feruga, Dariusz Kamiński, Rocky Adrian Balboa, Daniel Rumin, Jakub Niewiadomski) zostanie ustawiona przed nimi – nie mamy zielonego pojęcia. Jest za to oczywiste, że linię defensywną utworzą Remigiusz Borkała, Mateusz Słodowy, Michał Bojdys i Dominik Kulawiak. GKS nie posiada indywidualności, przed którymi cała I liga trzęsie portkami, ale potrafi grać zespołowo i choć na razie w tych rozgrywkach spisuje się znacznie poniżej oczekiwań, to z wieloma ekipami umiał już grać jak równy z równym. Dlatego o lekceważeniu rywala nie może być mowy.
Mamy zresztą nadzieję, że Arkowcy w takie brzydkie zwyczaje nie zamierzają wchodzić. W Bełchatowie pokazali, że do swoich obowiązków przykładają się rzetelnie. Spotkanie Pucharu Polski było szansą na pokazanie się dla zmienników. W poniedziałek przy Harcerskiej obejrzymy znów podstawowy skład gdynian. Najbardziej w poprzedniej potyczce rzucił się w oczy hat-trick Artura Siemaszki, ale na Górnym Śląsku rywalizację rozpocznie prawdopodobnie duet Karol Czubak – Maciej Rosołek. Ten ostatni mimo powołania nie wybiera się na zgrupowanie reprezentacji Polski do lat 20, więc będzie do dyspozycji Dariusza Marca również w piątkowej konfrontacji z Koroną Kielce, a zatem nie ma większego sensu rozdzielania tego duetu, jeśli szkoleniowiec Arki na resztę rundy wiąże nadzieje z Czubakiem i Rosołkiem grającymi obok siebie. Dobrze byłoby, by Arkadiusz Kasperkiewicz i Martin Dobrotka uniknęli żółtych kartek, bo takie napomnienie w ich przypadku oznaczałoby absencję w niebywale ważnym dla układu tabeli starciu z Koroną. W zeszłym sezonie Arka dwukrotnie ograła jastrzębian, rozprawiając się z nimi 4:0 na wyjeździe i 1:0 na własnym boisku. Innego scenariusza nie przyjmujemy również tym razem.
Kluczowe dla odniesienia wiktorii przy ul. Harcerskiej będzie zaangażowanie i walka, ambicja i charakter wkładane w każde zagranie. Rywal na papierze jest znacznie słabszy od Arkowców, ale bez energii i biegania jeszcze żaden mecz sam się nie wygrał. Żeby podnieść z murawy w Jastrzębiu-Zdroju pełną pulę, trzeba pokazać jastrzębi pazur. Liczymy na skuteczność pod bramką Mikołaja Reclafa i spokojne zwycięstwo żółto-niebieskich. Gdyńska Arka, aeeeeeeoooooooo!