W rywalizacji z wiceliderem I ligi Arkowców interesowało tylko zwycięstwo - jedynie trzy punkty były bowiem w stanie podtrzymać nadzieje na bezpośredni awans do Ekstraklasy. Oczywistą sprawą było jednak, że ewentualny triumf nie przyjdzie żółto-niebieskim łatwo. Radomiak dysponuje bardzo silnym zespołem i na wiosnę znajduje się w doskonałej dyspozycji. W sobotę Dariusz Marzec musiał sobie ponadto poradzić bez kontuzjowanego Mateusza Żebrowskiego. Jego miejsce obok Macieja Rosołka zajął od pierwszej minuty Łukasz Wolsztyński. Z urazem ze spotkania z Koroną uporał się za to Fabian Hiszpański, ale konfrontację z radomianami rozpoczął na ławce - w podstawowej jedenastce na prawym wahadle zobaczyliśmy Artura Siemaszkę. Dariusz Banasik zaskoczył posadzeniem wśród rezerwowych Leandro. Brazylijczyka w pierwszym składzie zastąpił Mateusz Radecki. Miłosz Kozak został przesunięty z lewego skrzydła na prawe, a na jego pozycję szkoleniowiec przyjezdnych desygnował nominalnego środkowego pomocnika Damiana Gąskę.

Żółto-niebiescy pozytywnie weszli w mecz. W 13. minucie Ł. Wolsztyński przytomnie wycofał piłkę przed pole karne do nadbiegającego Dei, ten ładnie przymierzył przy lewym słupku bramki Kochalskiego, ale golkiper Radomiaka sparował futbolówkę na rzut rożny. Trzy minuty później absolutnie musiało być 1:0. Siemaszko dośrodkował w szesnastkę, tam straszliwie sam był Wolsztyński, przyjął piłkę, miał tyle czasu, że spokojnie mógłby zadzwonić do przyjaciół z dzieciństwa i zapytać ich, co się z nimi działo przez te wszystkie lata, przed nim był tylko Kochalski, a urodzony w Knurowie napastnik... z bliska trafił prosto w niego. W 19. minucie Abramowicz centrował z kornera, Siemaszko chciał wybić futbolówkę, ale skiksował w taki sposób, że piłka trafiła w słupek bramki Kajzera. Dziewięć minut później Aleman zagrał kapitalną prostopadłą piłkę wyprowadzającą Rosołka sam na sam z Kochalskim, 19-latek mięciutko podciął futbolówkę nad młodym golkiperem, jednak ta musnęła słupek i opadła na boczną siatkę. Po upływie pół godziny gry Danch stracił piłkę na rzecz Kozaka, skrzydłowy Radomiaka wpadł w szesnastkę Arki i oddał celny strzał, ale Kajzer był na posterunku. Chwilę później strzał Angielskiego po dośrodkowaniu Kozaka minimalnie minął słupek bramki gdynian. W 35. minucie Kaput wpadł w pole karne żółto-niebieskich, wycofał do Karwota, Niemiec dograł do stojącego 9 m od bramki Radeckiego, środkowy pomocnik wygrał pozycję z Marcjanikiem, ale już Kasperkiewicz wybił mu futbolówkę spod nóg - tyle tylko, że prosto do stojącego przed polem karnym Gąski, a ten mocnym strzałem przy prawym słupku przełamał ręce Kajzera, zapakował piłkę do siatki i otworzył wynik. Do końca pierwszej połowy Arkowcy nie byli już w stanie odpowiedzieć składną akcją.

Druga część rywalizacji mogła zacząć się od mocnego uderzenia podopiecznych Dariusza Marca - w 48. minucie Letniowski prostopadłym podaniem uruchomił wbiegającego w pole karne Siemaszkę, ten uderzył po długim rogu z prawej strony szesnastki, ale trafił w słupek. W 68. minucie żółto-niebiescy nieszablonowo rozegrali rzut rożny, Letniowski znalazł znajdującego się przed polem karnym Deję, jednak uderzenie defensywnego pomocnika z woleja poszybowało wysoko nad bramką. Minutę później było 0:2. Kozak zanotował świetne prostopadłe podanie, Angielski zgubił środkowych obrońców Arki, wyszedł sam na sam z Kajzerem i strzelił w kierunku bliższego słupka, bramkarz gdynian popełnił błąd, spóźniając się i przepuszczając piłkę, a na tablicy wyników widniało już dwubramkowe prowadzenie Radomiaka. W 76. minucie Kochalski nie miał problemów z lekką próbą Dei sprzed pola karnego. Sześć minut później Kajzer obronił uderzenie Jakubika. Po chwili akcję żółto-niebieskich wyprowadził Rosołek, dograł do stojącego w szesnastce radomian Alemana, a Ekwadorczyk technicznym strzałem obił poprzeczkę Kochalskiego. Sędzia Przybył do podstawowego czasu gry doliczył aż siedem minut, ale piłkarze Marca nie byli w stanie w tym czasie zagrozić ,,zielonym".

Radomiak udowodnił w Gdyni większą dojrzałość boiskową od Arki, wyraźniejszą jakość piłkarską, a do tego był bardziej zdeterminowany do wywalczenia trzech punktów. Arkowcy nieźle zaczęli spotkanie, ale potem było już tylko gorzej, a w ich poczynaniach widać było bezradność i brak pomysłu na sforsowanie zasieków obronnych radomian, w oczy rzucały się dziury pomiędzy zawodnikami i formacjami. Mimo wszystko mieli swoje sytuacje i gdyby je wykorzystali, rozmowa w tym momencie mogłaby być zupełnie inna. Mówiąc jednak o faktach, żółto-niebiescy zakończyli dzisiaj serię dziesięciu meczów bez porażki z rzędu i definitywnie stracili resztki matematycznych szans na bezpośredni awans do Ekstraklasy. W tabeli wciąż plasują się na 4. miejscu, ale mają tyle samo punktów, co piąty ŁKS. Za tydzień Arka gra w niedzielę o 12:40 z Chrobrym Głogów w delegacji. Stawką tej potyczki będzie utrzymanie czwartej lokaty na koniec sezonu zasadniczego i rozegranie starcia pierwszej rundy baraży z łodzianami na własnym boisku.


Arka Gdynia - Radomiak Radom 0:2

Bramki: Gąska 35', Angielski 69'

Arka: Kajzer - Kasperkiewicz, Marcjanik, Danch - Siemaszko (63' Hiszpański), Deja, Letniowski (83' Stępień), Aleman, Valcarce - Rosołek, Ł. Wolsztyński (63' da Silva).

Radomiak: Kochalski - Jakubik, Rossi, Cichocki, Abramowicz - Kozak, Kaput (87' Nascimento), Karwot, Radecki (87' Mikita), Gąska (55' Leandro) - Angielski (80' Sokół).

Żółte kartki: Letniowski, Kasperkiewicz - Kozak, Karwot, Jakubik, Mikita.

Sędzia: Jarosław Przybył (Kluczbork).

Frekwencja: 3642.