Gino Lettieri (trener Korony):
Gratulacje dla Arki za zwycięstwo. Sądzimy, że meczu nie przegraliśmy dzisiaj. Po meczu w Kielcach byłem bardzo zdenerwowany, a żaden dziennikarz nie wiedział dlaczego. Wszyscy mówili, że wygraliśmy i czego ja chcę. Taki jest system w Pucharze, że 2:1 u siebie to wcale nie jest dobry wynik. Mówiliśmy, że możemy stracić w końcówce niepotrzebnego gola i tak się zdarzyło. Mieliśmy bardzo dobrą akcję chyba w 13. minucie i nie zdobyliśmy bramki. To by nam bardzo pomogło. Arka miała w sumie jedną okazję. Taka jest piłka.
I tak jesteśmy zadowoleni i szczęśliwi z całego sezonu. Także z gry w Pucharze Polski. Czasem trzeba patrzeć na całość. Bedziemy się teraz przygotowywać do kolejnych meczów ligowych. Życzę powodzenia Arce dalej.
Leszek Ojrzyński (trener Arki):
Dziękuję opatrzności i swojej drużynie, że możemy czegoś takiego doświadczyć drugi raz z rzędu. Za dwa tygodnie znowu gramy w finale. Teraz mamy jeszcze ligę. Postaramy się jeszcze pokazać coś więcej, choć wiadomo, że może być trudniej zmotywować się teraz na ligę. Zobaczymy jak to będzie wyglądało kadrowo, bo dwie zmiany spowodowane były kontuzjami. Zarandię zakłuł mięsień dwugłowy i zobaczymy czy się wyrobi na finał. Jeśli nie, grać będą inni. Marcin Warcholak słabo się poczuł, trzy dni wcześniej miał problemy żołądkowe i ustaliliśmy, że gdyby coś się działo, może zejść. Teoretycznie był gotowy na sto procent. Rafała Siemaszki zabrakło z powodu drobnego urazu.
Dzis było widać, ze była jakość i spokój po naszej stronie. Walczyliśmy gola na spokojnie, nie na hurra. Super że tak się skończyło i gramy dalej. Wiedzieliśmy, że jakakolwiek stracona bramka może nas dużo kosztować. Zrobiłoby się nerwowo, może padły by jakieś gwizdy z trybun.
Moja żona i syn zapewne zasiądą na trybunach w trakcie finału. Mieszkają w Warszawie, więc daleko nie mają.
Trzeba wygrywać, po porażkach jestem bombardowany pytaniami, po wygranych mniej.