Była to więc wspaniała okazja do wsparcia naszej zgody i wspólnego dopingowania. Zbiórka została wyznaczona na godzinę 16.30 na przystanku SKM – Wzgórze. Na godzinę przed meczem wyruszono w stronę stadionu z przekonaniem, że dane będzie rozkoszować się tym widowiskiem z żółto-niebieskich trybun stadionu, na którym jeszcze niedawno rozgrywaliśmy swoje mecze.
Ku zaskoczeniu zgromadzonych w pochodzie Arkowców, trybuny NSR świeciły pustkami. Tym dziwniejsze zachowanie zarządu drużyny gospodarzy, który zrezygnował ze sprzedaży biletów i zadowolił się kilkoma osobami, które już od około godziny 14 okupowały swoje miejscówki. Co jeszcze zdziwiło żółto-niebieską brać, to spora grupa wąsatych fanów polskich sportów, gdyż sądząc po treści przyśpiewek, interesowali się oni piłką ręczną, formułą 1, biegami narciarskimi, boksem, no i przede wszystkim, oddani byli bezgranicznie swojemu idolowi ze skoczni – Adasiowi. Słychać było w różnych kręgach tego zgromadzenia, że smakosze polskiego piwa i słonecznika, przyjechali z wszystkich stron Polski, a w swoim „spisie wyjazdów zaliczonych” mają Planicę w 97' czy chociażby ostatnie pożegnanie naszego Mistrza w Zakopanem. Kibice Arki stojący w pobliżu dziwili się również temu, że nawet owych fanów biało-czerwonych nie chciano wpuścić na trybuny stadionu, który jak już wspomniałem, nie pękał w szwach tego dnia. Okazuje się, że nawet dmuchane zamki (które to tak naprawdę przywabiły większość „małyszowców” pod stadion), ani pralki nie są w stanie wprowadzić mobilizacji w szeregi Bałtyku.
Wiadomo jak jest, gdy człowiek długo stoi w kolejce. Denerwuje się, krzyczy. Kibice SKS-u doskonale rozumieli zdenerwowanie „zakopiańczyków” i nawet nie próbowali ustawiać się w tych długich kolejkach do wejścia. Bo i po co... Nagana należy się kibicom z przedwojennym rokiem urodzenia, którzy starali się bezczelnie wpychać do kolejek. Należy zaznaczyć, że „małyszowcy” znając długie procedury kupowania biletów na mecze piłki kopanej, ustawili się pod kasami już na ponad 2h przed meczem. Na darmo. Wredni działacze mieli za nic wydane pieniądze i zmarnowany czas na daleką podróż do Gdyni. Wąsaczy nie wpuszczono! Premierze Donaldzie: Czy tak traktuje się poważnych obywateli III RP? Liczymy na zajęcie się tą sprawą. Nawet Janusz z Gdyni nie miał tego dnia możliwości obejrzenia meczu. Nie wspominając już o jego córkach...
W związku z zaistniałą sytuacją, wszyscy zgromadzeni pod stadionem ludzie (kibice Arki, kibice Górnika Wałbrzych, czy też kibice reprezentacji Polski) zmuszeni byli przez całe 90minut stać pod stadionem. Tym razem jedyny doping na jaki mogli liczyć piłkarze, to ten dla drużyny przyjezdnej. W końcówce drugiej połowy kilkunastu kibiców Bałtyku dostało się na stadion, którzy po błaganiach, doprosili się interwencji policji. Ta najwyraźniej przemówiła do rozsądku ochronie, która wpuściła kilku posiadaczy biletów na to spotkanie. Mimo tego, młyn Bałtyku tego dnia miał urlop. To na pewno zaważyło również na postawie piłkarzy, którzy nie podołali Wałbrzyszanom i przegrali 0-1. Trzy punkty jadą na południe! Po meczu piłkarze Górnika zrobili rundkę dookoła stadionowego płotu, odśpiewali z kibicami kilka piosenek, a kapitan "Górników" Marcin Morawski podziękował głośnym hasłem "Arka zawsze z Górnikiem!".
Szkoda, że działacze tego gdyńskiego klubu zachowali się tak nieprofesjonalnie, a wszyscy zgromadzeni naokoło stadionu, nie mogli na nim zasiąść. Może czas zastanowić się czy warto wynajmować tak wielki stadion, jakim jest Narodowy Stadion Rugby. Może lepiej dla tak sporej grupy widzów dopingujących, bądź siedzących w ciszy, jak w dniu dzisiejszym, kibiców Bałtyku, wynajmować jakiś bardziej kameralny obiekt, na przykład stadion MOSiR-u przy Al. Piłsudskiego? Mimo wszystko, bardzo miło było spędzić czwartkowe popołudnie w przyjemnej rodzinnej, sielskiej atmosferze.
Pozdrowienia dla obecnych i...Leć Adam, leć!
P.S.
Grupa kibiców reprezentacji Polski kieruje szczególne podziękowania dla przejeżdżających obok nich kibiców Bałtyku Gdynia za ostrzeżenie przed „zbliżającymi się śledziuchami”.
Oto jak bawiliśmy się tego dnia, wbrew temu co piszą niektore portale oraz co mówią działacze pewnego klubu było wesoło i spokojnie: