Rafał Kwiatkowski skończył gdańską AWF, gdzie zaczął zajmować się rugby, ale na co dzień pracuje z młodzieżą. Trudną młodzieżą. Najtrudniejszą.
- W gdyńskim MOPS-ie szukali wychowawcy, który na pierwszy rzut oka będzie budził respekt - mówi Rafał Kwiatkowski, rugbysta z Arki i wychowawca w Całodobowej Placówce Opiekuńczo-Wychowawczej Domu Dziecka w Gdyni. - Wychowawcy do pracy z najtrudniejszymi dziećmi w mieście. Pomysł był taki, że mój wygląd, postura, miały trochę zniechęcić dzieciaki do głupich pomysłów.
Na początku było ciężko dla samego Rafała. W pierwszym dniu pracy zgłosił się dzień po meczu, podczas którego podbito mu oko. Pierwsze wrażenie zrobił więc, hm... nie za dobre.
- Wszyscy patrzyli na mnie podejrzliwie - z uśmiechem wspomina Rafał. - I wychowawcy, i dzieci. One najbardziej. Musiałem do siebie wszystkich przekonać, bo stereotyp wielkiego, łysego faceta - rugbisty nie jest najlepszy. Długo pracowałem na zaufanie. Najtrudniej było z dziewczynami, które miały dość nieprzyjemne doświadczenia z facetami: ojcami, braćmi czy wujkami. Ich zaufanie do mężczyzn zniknęło, a tu nagle pojawił się łysy facet z podbitym okiem. Dzieci myślały, że zjawiłem się po to, by zrobić z nimi "porządek"..
Pierwsze tematy rozmów były więc prozaiczne i ostrożne. Pomogło rugby.
- Dzięki temu sportowi zrozumiałem, jak ważne jest zaufanie do innych osób, współzawodnictwo, działanie dla dobra drużyny - wylicza Rafał. - Rugby otworzyło mi oczy na wiele spraw. Może dziwnie to zabrzmi, ale nauczyłem się tam np. koleżeństwa. To specyficzny sport, w którym ludzie są bardzo charakterni. Jest też bardzo kontaktowy, istnieje więc możliwość wyładowania złych emocji czy agresji w sportowy sposób.
Rafał w swojej pracy stara się przekazać dzieciakom filozofię i naukę, jaką czerpie z rugby. Tym bardziej, że kiedyś sam był niesfornym chłopakiem.
- Nie wiedziałem, że istnieje taki sport zespołowy, w którym można rozładować agresję, nie robiąc głupich rzeczy - wspomina rugbista. - Można w nim dać upust złym emocjom, wyładować nadmiar energii i wrócić do normalnego życia. I to staram się uświadomić dzieciom, ze gdy pojawiają się złe emocje, można je rozładować tak, żeby nie krzywdzić innych - wyjaśnia Rafał.
Z dziećmi pracuje od roku. Na pytanie, co im daje, chwilę się zastanawia. - Poczucie bezpieczeństwa. Bo o to w tym wszystkim chodzi. Kiedy dzieci czują się bezpieczne, są w stanie się otworzyć i pracować nad sobą. Mam nadzieję, że daję im też możliwość zrozumienia pewnych spraw, które dzieją się w ich życiu.
Na pytanie, co dzieci dają jemu, Rafał nie zastanawia się ani przez chwilę. - Poczucie satysfakcji. I to jest bezcenne. Każdy, najmniejszy sukces, albo uśmiech skrzywdzonego dziecka jest dla mnie największą nagrodą.
Rugbista - wychowawca w Domu Dziecka. Podbite oko nie przeszkadzało
Doświadczenie rugbisty przekazuje dzieciom, które potrzebują silnego wzorca. Uczy je, jak rozładować złe emocje, by nie krzywdzić innych. W pracy i na boisku jest obrońcą. I chociaż wygląda na bezwzględnego faceta - wcale taki nie jest.