Andrzej: Krzysztof Gratulacje! Antarctic Ice Marathon jest najtrudniejszym z maratonów. Bieg na Antarktydzie to marzenie każdego maratończyka.
Karuzel: Tym bardziej jestem szczęśliwy, że mój udział w lodowym maratonie mogę zadedykować po raz kolejny Polskiemu Stowarzyszeniu Osób z Nadciśnieniem Płucnym i Ich Przyjaciołom, którzy zmagają się z wysiłkiem nieporównywalnie większym niż maratończycy na trasie dzisiejszego biegu.
A: Ukończyłeś bieg na 18. miejscu, co jest ogromnym sukcesem - przecież nie masz sylwetki maratończyka.
K: Tak, dokładnie. Spory wzrost, większa waga nie ułatwiają. Dodatkowo na Antarktydzie śnieg i wiatr sprawiają, że biegnie się około 1,5 godziny dłużej od swojego najlepszego czasu na maratonach… chodź uważam, że zawsze można było lepiej.
A: Przypominam, że jesteś w trakcie zdobywania Korony Ziemi, czyli siedmiu szczytów na siedmiu kontynentach. Kilka lat temu prawie Ci się udało tego dokonać, ale na ostatnim szczycie Everest musiałeś zawrócić 175 m przed samym finiszem, bo kończył się tlen.
K: Może bym wszedł, ale z zejściem byłby już problem. Schodząc, napotkałem przypadkowego himalaistę. Myślałem, że nie żyje. Oddałem mu swoją resztkę tlenu, gdy odzyskał przytomność. Sam sprowadzałem do obozu IV 7900 m n.p.m., który jest zwany ,,strefą śmierci". Spałem bez tlenu, przez to odmroziłem sobie kilka paliczków, które niestety mam amputowane. Amerykanin Ronald z mojej ekspedycji umarł na podobnej wysokości jak ta, gdzie napotkałem himalaistę, któremu pomogłem. Niestety jemu nie byłem w stanie pomóc, był już wstanie agonalnym. Dwie osoby, które spały bez tlenu, nie obudziły się. Brak informacji co do kolejnych dwóch osób, które prawdopodobnie również nie przeżyły wyprawy.
A: Ogromny szacunek. Jak mówisz, bardzo chcesz skończyć ten projekt, a maratony to dla Ciebie tylko dodatkowe treningi?
K: Antarctic Ice Marathon to mój czwarty kontynent. Może w przyszłym roku skończę, bo brakuje mi Australii, Azji i Afryki.
A: Co jeszcze?
K: Pozostał mi tylko jeden maraton do skończenia projektu World Marathon Majors, tj. 6 najbardziej prestiżowych maratonów na świecie (N.Y, Chicago, Boston, Berlin, Londyn i Tokyo, które będę biegł w 2023 r. bo mam już numer startowy). Maratony to tylko dobry trening dla mnie. Jeśli bieg jest w ciężkich warunkach, to jest to test dla organizmu oraz paliczków po amputacji. Minęły 4 lata, a one cały czas źle reagują na ekstremalne zimno.
Może być tak, że nie wrócę na Everest, ale do końca mocno wierzę, że się uda… i żeby głowa była czymś zajęta, to muszę mieć tzw. cele pośrednie, bo bez tego ciężko mi się żyje… ale na spokojnie, jeśli paliczki nadal będą źle reagować na zimno, to mam w planach coś jeszcze bardziej szalonego (na razie pozostawię nutkę tajemnicy).
Żadna góra nie jest warta amputacji choćby jednego paliczka, a tym bardziej, żeby tam pozostać na zawsze. Jeżeli moja obecność, pomoc sprawiła, że dzięki mnie inny człowiek przeżył, to warto było poświęcić swój uszczerbek na zdrowiu, który jest znikomy przy tym wszystkim. Ja żyję i człowiek, któremu pomogłem, żyje… a z resztą trzeba sobie poradzić.
A: Życzę Ci aby zdrowie pozwoliło i flaga Arki zawisła na Evereście.
K: Góry to sport, który oddziela chłopców od mężczyzn. Żyję tym, że wrócę na Everest i zawieje żółto-niebieska flaga. Było blisko, ale 100% gwarancji sukcesu zabija ducha przygody. Człowieka z charakterem pociąga to, co jest trudne, ponieważ dopiero w zmaganiach z przeciwnościami potrafi sobie uświadomić swój własny potencjał.
A: Lubisz rywalizować? Ryzykować?
K: Z całym szacunkiem, ale wszystkie triathlony, maratony i ultra to wyczerpujące zajęcia, ale dużo racji miał Ernest Hemingway, mówiąc: ,,są trzy prawdziwe dyscypliny sportowe: wyścigi samochodowe, walki byków i alpinizm, reszta to tylko gry". Chodzi głównie o ryzyko oraz mnogość zagrożeń typu lawiny, załamania pogody, które sprawiają, że w połączeniu z wyczerpaniem, alpinizm 8000 m n.p.m. to swego rodzaju taniec na granicy życia i śmierci.
A: Dzięki za rozmowę. Trzymam kciuki za kolejne wyzwania. Pamiętaj, nigdy nie zostaniesz sam!
K: Dzięki wielkie, do następnego. TAG!