Na decyzję o otwarciu granic czekaliśmy z niecierpliwością, ponieważ pandemia pokrzyżowała plany naszego marcowego wyjazdu z paczkami do Rodaków na Wileńszczyznę. Gdy tylko pojawiła się taka możliwość, linia Poznań-Kraków-Gdynia ponownie stała się gorąca i w pierwszy lipcowy weekend załadowani po brzegi, jako przedstawiciele kibiców Arki, Cracovii i Lecha byliśmy gotowi do podróży.
Ponad dwie tony chemii gospodarczej, a także plecaki dla dzieciaków i sardynki jako smakołyk znad Morza, trafiły do Gimnazjum im. Władysława Syrokomli w Wilnie, Polaków z Mościszek oraz Wspólnoty Miłosierdzia w Solecznikach. Chociaż osobiście nie możemy przekazać paczek, to trafią one także do naszych Rodaków na Białorusi!
Od dwóch wyjazdów na Wileńszczyznę, stopniowo kompletowaliśmy listę lektur do biblioteki Gimnazjum im. Władysława Syrokomli i tym razem udało nam się dowieźć ostatnie z brakujących pozycji! Głęboko wierzymy, że czytanie lektur po polsku nie tylko poszerzy wiedzę uczniów, ale pogłębi świadomość bycia Polakiem i dumę z możliwości mówienia w języku polskim! Nawet nie wiecie jakie to ważne, w trakcie naszych wypraw usłyszeliśmy wiele słów o potrzebie stałego wzmacniania tej świadomości wśród młodzieży, która na Kresach nadal mocno utożsamia się ze swoimi polskimi korzeniami.
Nasze wspólne zbiórki darów to piękna tradycja, z której nie powinniśmy rezygnować, bo jeśli z każdą wizytą słyszymy „pamiętajcie o nas”, to ciężko przejść obok takich słów obojętnie. Tym bardziej, że możemy przekonać się na własne oczy, w jakich warunkach żyją nasi Rodacy i jak duże mają potrzeby.
Dodatkową motywacją dla nas jest to, gdy na wyjazdach paczkowych zdarzają się wyjątkowe momenty. Przy okazji ostatniego wyjazdu na Wileńszczyznę, przeżyliśmy coś niesamowitego i nie mógł to być tylko zbieg okoliczności – tak po prostu musiało się wydarzyć! Zmierzając do miejsca noclegowego pomyliliśmy bursę, w której mieliśmy spać. Jak wielkie było nasze zdziwienie i radość, gdy okazało się, że przebywają w niej kapitan Jerzy Widejko ps. „Jureczek” i oraz podpułkownik Janusz Kamocki ps. "Mamut", kombatanci Armii Krajowej. Wyobraźcie sobie, że obaj Panowie (87 i 93-latkowie!) nadzorowali prace remontowe na jednym z cmentarzy. Opowieści Pana Jerzego (najmłodszego partyzanta Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, miał wówczas 11 lat!) w samym sercu Puszczy Rudnickiej i wskazywanie miejsc po kulach, pozostaną na długo w pamięci. Tym bardziej, że jak to „Jureczek” sam mówi, ocalał, aby jako świadek tragicznych wydarzeń i śmierci kolegów, móc szerzyć pamięć o nich.
Nie ma lepszej motywacji do działania, niż przebywanie w takim towarzystwie. Serdeczności i polskości w trakcie całego wyjazdu nie brakowało nam ze strony miejscowych Rodaków. Zatrzymaliśmy się w Solecznikach, gdzie gospodarzem jest Pan Tadeusz Romanowski, który działając we Wspólnocie Miłosierdzia Bożego, niesie ludziom dobro. Nam było niezmiernie miło przebywać w jego towarzystwie i przyczynić się do niesienia tego dobra dalej, przekazując dary zebrane przez Triadę.
Wyjazd był także okazją do odwiedzenia pięknego Wilna, a także zapalenia zniczy pamięci na mogiłach w Ponarach, Koniuchach i Gibach. Zapraszamy do obejrzenia naszej fotorelacji, gdzie przemycamy trochę opisów i historii. Jednocześnie dziękujemy Wam wszystkim za zaufanie i wspieranie naszych zbiórek!
Podziękowania dla przyjaciół z Narodowej Cracovii i Kibolskiego Klubu Dyskusyjnego za organizację zbiórek i koordynację wspólnego wyjazdu.