Swoje mecze w 9. kolejce I ligi przegrały Korona i ŁKS, a w rywalizacji GKS-u Tychy z Widzewem padł remis. Przed żółto-niebieskimi idealna okazja na kontynuację rozpoczętego w czwartek marszu w górę tabeli. Tym bardziej, że ich rywalem będzie nieotrzaskany z zapleczem Ekstraklasy beniaminek, a gdynianie, nawet kiedy grają na wyjeździe… to i tak grają u siebie. Jeżeli piłkarze Dariusza Marca aspirują do awansu, to seryjne wygrywanie takich konfrontacji, jaka będzie miała miejsce w poniedziałek, należy do ich obowiązków. To spotkanie musi być dla nich po prostu kolejnym dniem w pracy. W poniedziałek o 18:00 Arka podejmuje na Stadionie Miejskim Skrę Częstochowa.

Kiedy Skra po raz ostatni rywalizowała na drugim poziomie rozgrywkowym, komuniści z KBW i UB ścigali jeszcze żołnierzy wyklętych, w Warszawie rozpoczynano dopiero budowę Pałacu Kultury i Nauki im. Józefa Stalina, a Elżbieta II wstępowała na tron królowej Wielkiej Brytanii. Po 69 latach częstochowianie w 2021 r. wrócili jednak na zaplecze elity. I to w sensacyjnych okolicznościach – w tabeli II ligi zajęli 6. miejsce, a w barażach o awans rozpykali na wyjazdach najpierw Chojniczankę (1:0), a następnie KKS Kalisz (3:0). Trzeba oddać ,,skrzakom”, że mimo grubego kryzysu w rundzie wiosennej, walczyli do ostatniej minuty i życie nagrodziło ich za to promocją szczebel wyżej. Aspiracje przy ul. Loretańskiej przed nową kampanią nie mogły być jednak inne niż walka o utrzymanie. Tym bardziej, że – jak to zwykle po zmianie ligi w Polsce bywa – częstochowianie przeszli przed rozgrywkami przebudowę składu. Z klubu odeszli podstawowi zawodnicy: Mikołaj Biegański (do Wisły Kraków), Hubert Sadowski (do GKS-u Katowice) czy Karol Noiszewski (do rezerw Legii Warszawa). W ich miejsce pod Jasną Górą pojawili się m.in. Mikołaj Kwietniewski z Legii, Łukasz Winiarczyk z Odry Opole, Przemysław Sajdak z ŁKS-u czy Marcin Stromecki z Górnika Łęczna, a z Jagiellonii wypożyczono Macieja Masa. Zespół zaczął ligowe granie słabo, od dwóch porażek (0:2 z Koroną i 2:3 z ŁKS-em). Jednak im głębiej podopieczni Jakuba Dziółki wchodzili w tajniki I ligi, tym bardziej się z tym środowiskiem zaczynali lubić. W kolejnych pięciu występach przegrali tylko raz (i to minimalnie, 0:1 z Podbeskidziem), a dwa razy podnosili z murawy komplet punktów (po 1:0 z Resovią i Chrobrym). Biorąc pod uwagę, że z powodu niespełniania przez stadion przy ul. Loretańskie wymogów licencyjnych Skra wszystkie mecze rozgrywa na wyjeździe, trzeba przyznać, że radzi sobie bardzo dzielnie, a aklimatyzacja z nowymi wyzwaniami przebiegła w jej przypadku szybciutko. Dowodem na takie twierdzenie jest fakt, że niebiesko-biało-czerwoni w tym momencie plasują się w tabeli na 12. lokacie, a więc tylko trzy pozycje za posiadającą mocarstwowe plany Arką. Jakub Dziółka (prowadzący ekipę do spółki z Jackiem Rokosą) poukładał swoich piłkarzy niezwykle rozsądnie, nauczył ich pragmatycznego stylu grania. Częstochowianie strzelili jak dotąd najmniej goli w stawce (tylko pięć), ale też stracili ich zaledwie siedem, co jest czwartym rezultatem w lidze (dla porównania gdynianie po stronie strat mają dziewięć bramek). Szkoleniowiec ,,skrzaków” stawia na ustawienie 4-5-1 z bardzo konsekwentną linią obronną (Rafał Brusiło, Mariusz Holik / Oskar Krzyżak, Adam Mesjasz, Łukasz Winiarczyk) i z bardzo intensywnym zagęszczaniem środka pola, w którym zawodnicy trzymają się blisko siebie i w zasadzie nie zostawiają wolnych przestrzeni – w tym sektorze defensywnie usposobieni Marcin Stromecki i Przemysław Sajdak (ostatnio kontuzjowany, w Gdyni zastąpi go Szymon Szymański) korzystnie dogadują się z ofensywnym Piotrem Noconiem. Ten ostatni często podchodzi do pierwszej linii i zajmuje miejsce drugiego (obok Macieja Masa) napastnika – wówczas Skra płynnie przechodzi na 4-4-2. Dla Arki to stawianie na centralne rejony boiska stanowi dobrą informację, bo oznacza jednocześnie słabsze funkcjonowanie skrzydeł (choć w wygranym meczu w Głogowie przed tygodniem świetnie na prawej flance spisał się Krzysztof Napora) – a na tych żółto-niebiescy są ostatnio mocni, dlatego liczymy, że rewelacyjnie dysponowany w Katowicach Olaf Kobacki urządzi sobie autostradę na bramkę Mateusza Kosa. Przed sezonem do Arki był przymierzany Kamil Wojtyra. 24-letni napastnik Skry w minionej kampanii był objawieniem rozgrywek II ligi – zdobył tyle bramek, ile ma lat, i został królem strzelców. W bieżących rozgrywkach na razie ten zawodnik borykał się z problemami zdrowotnymi, przez co nie zaliczał wielu minut i strzelił tylko jednego gola. Przed poniedziałkową konfrontacją jest już jednak w pełni zdrowy i gotowy do walki. Nie można więc wykluczać, że zluzuje w pierwszej jedenastce Masa. Gracze z Częstochowy głośno mówią o walce nad morzem o trzy punkty. Biorąc pod uwagę ich charakter, należy potraktować te zapowiedzi poważnie i podejść do poniedziałkowej potyczki z pełną koncentracją.

Tym bardziej, że Arka wciąż nie złapała w tym sezonie serii zwycięstw. By grać o najwyższe cele, gdynianie nie mogą sobie pozwolić na scenariusz polegający na notowaniu wyników ,,zwycięstwo, remis, zwycięstwo, porażka”. To musi być ,,zwycięstwo, zwycięstwo, zwycięstwo, zwycięstwo”. Bardzo się cieszymy z triumfu odniesionego w Katowicach, ale jeśli nie pójdą za nim wiktorie w zderzeniach ze Skrą, Puszczą i Jastrzębiem, nie okaże się on wiele warty. Dlatego prawdziwy egzamin dojrzałości dopiero przed Dariuszem Marcem i jego zawodnikami. Oby trener zaczął panować nad ofensywnym bogactwem swojej kadry, oby znalazł korzystne rozwiązania taktyczne – niekoniecznie wymarzone przez siebie samego, ale koniecznie takie, w których piłkarze będą czuć swobodę i bawić się piłeczką. Sytuacja kadrowa przed poniedziałkową konfrontacją jest doskonała. Liczymy na kolejne fajerwerki w wykonaniu Olafa Kobackiego, na kolejne bramki Karola Czubaka, na odblokowanie Macieja Rosołka, na fantazyjną grę uskrzydlonego przyklepanym przejściem do historii Marcusa da Silvy, na techniczną zabawę Huberta Adamczyka. Jednym słowem (a właściwie dwoma) – liczymy na ofensywkęwykończenie. I to pomimo faktu, że rywalem będzie drużyna bardzo dobrze zorganizowana. W pierwszym w historii spotkaniu Arki ze Skrą nie wyobrażamy sobie innego scenariusza niż przekonujące zwycięstwo żółto-niebieskich.

Poniedziałek dla większości społeczeństwa jest najtrudniejszym dniem w tygodniu. Po dwóch dobach odpoczynku przychodzi znów wrócić do pracy, a perspektywa zasuwania w trudzie i znoju na tym łez padole obejmuje pięć kolejnych dni roboczych. W tej sytuacji nie pozostaje jednak nic innego, jak z pokorą podejść do swoich obowiązków, nastawić się na sumienność i złapanie automatyzmu – by każdy dzień był po prostu kolejnym dniem w pracy, a ze swojej roboty wywiązywać się na stu procentach zaangażowania. Na to samo liczymy w wykonaniu Arkowców – oby praca, jaką mają do wykonania w pojedynku ze Skrą, była wykonywana z automatyzmem, a oni sami złapali passę kilku zwycięstw z rzędu. My od siebie zrobimy wszystko, by maksymalnie im pomóc swoim dopingiem. Fanatycy z Miasta z Morza dziś wspierają cię!