Arka jechała do Nowego Sącza nastawiona na walkę o pierwszy od 44 dni komplet punktów w I lidze. Nie mogło być inaczej, skoro jej rywalem był ligowy outsider, który przez ponad dwa miesiące rozgrywek zdołał dotychczas ugrać zaledwie jeden chudziutki punkcik. W składzie żółto-niebieskich zabrakło lekko kontuzjowanych Adama Dancha i Mateusza Młyńskiego, pojawił się za to znów Juliusz Letniowski oraz - pierwszy raz od 77 dni i spotkania z Górnikiem Polkowice - Dawid Markiewicz. Piotr Mandrysz nie zaskoczył zestawieniem gospodarzy.

Mecz rozpoczął się od nieśmiałych ataków gdynian. W 2. minucie Letniowski oddał wyraźnie niecelny strzał na bramkę Pietrzkiewicza. Siedem minut później ofensywny pomocnik wykonywał rzut rożny, piłkę głową w kierunku bramki skierował Marcjanik, ale łatwo wyłapał ją golkiper gospodarzy. W 15. minucie prawą stroną boiska przedzierał się Żebrowski, wszedł w pojedynek z Dziwnielem, popędził z piłką do linii końcowej, wydawało się już, że straci futbolówkę, ale skrzydłowy powalczył z defensorem Sandecji i po chwili odgrywał już przed pole karne do Marcusa. Brazylijczyk nie zastanawiał się długo i oddał ładny strzał w prawy narożnik bramki Pietrzkiewicza, a piłka po rykoszecie od Kasprzaka zatrzepotała w siatce. Legenda żółto-niebieskich strzeliła swojego 58. gola dla Arki, jednocześnie wyprowadzając drużynę na prowadzenie przy ul. Kilińskiego. W 27. minucie powinno być już 2:0. Jankowski wyszedł sam na sam z bramkarzem gospodarzy, ale trafił prosto w jego nogi. Pięć minut później nastąpiło wyrównanie. Kwiecień zagrał fatalną piłkę-świecę, ta znalazła się w polu karnym Arki, Marcjanik wyłożył futbolówkę Dudikowi, a Ukrainiec szybkim strzałem pokonał Kajzera. Arkowcy otrzymali gong i chcieli szybko odzyskać utracone prowadzenie. Drewniak z rzutu wolnego sprzed szesnastki uderzył wprost w Pietrzkiewicza, który nie miał problemów ze złapaniem piłki. Jednak w 38. minucie gospodarze byli już całkowicie bezradni wobec fenomenalnej bomby Marcusa z woleja z 25 m, która zatrzymała się dopiero w siatce Sandecji. Gol z cyklu ,,stadiony świata", bramka nr 59 w żółto-niebieskich barwach, trafienie prosto z Copacabany w Rio de Janeiro, Arka znów wygrywa! A już chwilę później Brazylijczyk mógł mieć na swoim koncie hat-tricka, ale w wymarzonej sytuacji postawił na siłę zamiast precyzji i posłał piłkę nad poprzeczką. Do przerwy żółto-niebiescy prowadzili 2:1 - w głównej mierze dzięki fantastycznej dyspozycji Marcusa da Silvy, który w klasyfikacji najlepszych strzelców w historii klubu umocnił się na 3. miejscu, do drugiego Grzegorza Nicińskiego traci już tylko jednego gola, a do pierwszego Stanisława Gadeckiego - trzy bramki.

Druga część gry zaczęła się w najlepszy możliwy sposób. W 49. minucie Letniowski dośrodkował z kornera, w polu karnym Sandecji najwyżej wyskoczył Jankowski i głową sieknął piłkę pod poprzeczkę Pietrzkiewicza, podwyższając prowadzenie żółto-niebieskich. Niedługo później z kontuzją boisko opuścił Kasperkiewicz, którego zastąpił Ślesicki. Czas pokaże, na ile groźny jest to uraz. W 59. minucie Letniowski dopadł do piłki na wysokości pola karnego gospodarzy, strzelił z półwoleja w kierunku prawego narożnika bramki nowosądeczan, a futbolówka przełamała ręce golkipera gospodarzy i znów znalazła drogę do siatki. Szósty gol Julka w lidze w tym sezonie, 4:1 dla żółto-niebieskich. Sandecja próbowała jeszcze coś zdziałać, choćby Mandrysz oddał uderzenie łatwo wyłapane przez Kajzera. Była jednak bezradna wobec dobrze zorganizowanej tego dnia Arki. W międzyczasie na boisku zameldował się Mazek, znalazł przed polem karnym Żebrowskiego, ten spróbował uderzenia sprzed szesnastki, jednak Pietrzkiewicz poradził sobie z tym strzałem. W 88. minucie wprowadzony wcześniej na plac gry Wolsztyński otrzymał piłkę od Wawszczyka 30 m od bramki Sandecji, popędził w kierunku pola karnego, ładnie ograł Szufryna, wyszedł sam na sam z bramkarzem i spokojnie zapakował piłkę obok niego do siatki. W ten sposób zdobył swoją drugą bramkę w sezonie i ustalił wynik meczu na 5:1 dla Arki. Sędzia nie doliczał już nic do regulaminowych 90 minut.

Arka rozegrała na Stadionie im. Ojca Władysława Augustynka dobre 90 minut. Nie powinniśmy wchodzić w nadmierne zachwyty, bo trzeba pamiętać, że jej przeciwnikiem był dziś ligowy outsider. Jednak w tej lidze każde spotkanie jest ciężką batalią o punkty. Dzisiaj Arkowcy wykazali się ruchem do piłki, energią, chęcią do gry. Wróciło bieganie, a co za tym idzie - wróciły pozytywne rezultaty. Warto docenić tę pracę u podstaw i zwycięstwo, na które zasuwała cała drużyna. Na pierwszy plan wysuwa się jasno świecąca gwiazda Marcusa da Silvy, który skradł show i dwoma efektownymi golami ustawił mecz dla żółto-niebieskich. Mimo 36 lat na karku, legenda Arki wciąż tańczy sambę na boiskach I ligi i udowadnia, jak ważną jest postacią dla tego klubu. Dzięki kompletowi oczek gdynianie utrzymali 6. miejsce w tabeli i tracą tylko dwa punkty do trzeciego Górnika Łęczna (który jednak rozegrał jedno spotkanie mniej). W piątek o 19:00 podopieczni Ireneusza Mamrota podejmą w Gdyni GKS Bełchatów.


Sandecja Nowy Sącz - Arka Gdynia 1:5

Bramki: Dudik 32' - da Silva 15' i 38', Jankowski 49', Letniowski 60', Wolsztyński 88'

Sandecja: Pietrzkiewicz - Danek, Szufryn, Boczek (46' Piter-Bucko), Dziwniel - Ogorzały (74' Chmiel), Walski, Kasprzak (61' Małkowski), Sovsić (74' Kuźma), Mandrysz - Dudik (61' Rubio).

Arka: Kajzer - Kasperkiewicz (54' Ślesicki), Kwiecień, Marcjanik, Marciniak - Żebrowski (79' Wolsztyński), Drewniak, Markiewicz (72' Łabojko), Letniowski, da Silva (72' Mazek) - Jankowski (79' Wawszczyk).

Żółta kartka: Boczek.

Sędzia: Paweł Malec (Łódź).