Żółto-niebiescy w tygodniu zagrali niezły mecz przeciwko Koronie w Pucharze Polski, zwyciężyli 2:0 i awansowali do 1/8 finału tych rozgrywek. Jednak w lidze po raz ostatni schodzili z boiska w charakterze triumfatorów… 25 września, a więc aż 44 dni temu. Najwyższy czas na przełamanie impasu. Nie będzie ku temu lepszej okazji niż potyczka z ligowym outsiderem, który przegrywa wszystko jak leci. Teraz albo nigdy. W niedzielę o 16:00 Arka gra ważny mecz z Sandecją Nowy Sącz.

Przeciwnik gdynian zajmuje ostatnie miejsce w tabeli I ligi. I powiedzmy sobie szczerze – nie jest to sytuacja przypadkowa. Piłkarze z Nowego Sącza legitymują się bilansem 0 zwycięstw, 1 remisu i 8 porażek. Jedyny punkt w tym sezonie wywalczyli dopiero w 9. kolejce, remisując 18 października z GKS-em Bełchatów na własnym boisku. Od tamtego czasu zresztą z powodu zawirowań epidemicznych nie było im dane rozegrać żadnego spotkania, więc rytm meczowy został wyraźnie zaburzony. ,,Sączersi” strzelili najmniej goli w stawce I-ligowców (jedynie 5), a jednocześnie stracili najwięcej, bo aż 21. Są fatalni w każdym elemencie taktyki. W tym momencie nasuwa się pytanie zadane już kiedyś przez rapera Łonę – gdzie są przyczyny tych skutków? Nie da się jednak na nie odpowiedzieć jednoznacznie. Na papierze przed sezonem nic nie zapowiadało tak tragicznych występów Sandecji. Może problem tkwi w wypaleniu i braku energicznego impulsu – skład gospodarzy niedzielnej rywalizacji bardziej przypomina sanatorium aniżeli podstawową jedenastkę drużyny na zapleczu Ekstraklasy. W zestawieniu nowosądeczan znajdziemy Dawida Pietrzkiewicza (32 lata), Dawida Szufryna (34 lata), Michala Pitera-Buckę (35 lat), Damiana Chmiela (33 lata), Damira Sovsicia (30 lat), Macieja Małkowskiego (35 lat)… Jeśli w czasie wieczornego piwka ze znajomymi wspominacie stare czasy i zastanawiacie się nad obecnym losem graczy, których pamiętacie z Ekstraklasy sprzed kilku lat, sprawdźcie skład Sandecji – są duże szanse, że bohaterów swoich anegdot odnajdziecie właśnie tutaj. Ekipie prowadzonej przez Piotra Mandrysza nie pomaga też jakość boiska na Stadionie im. Ojca Władysława Augustynka. Sezon na wykopki co prawda już przeminął z wiatrem, ale spoglądając na stan murawy przy ul. Kilińskiego, nie wiadomo, czy nie znajdziemy na niej nagle jakiegoś samotnego ziemniaka. To wszystko powoduje, że w Nowym Sączu gra się bardzo ciężko… ale chyba przede wszystkim gospodarzom. Mandrysz robi, co może, by podźwignąć zespół z dołka, ale niespecjalnie dysponuje materiałem ludzkim do rozpoczęcia spektakularnego punktowania. Zwłaszcza w ofensywie, gdzie zawodnicy nieustannie gubią się taktycznie. Szkoleniowiec nowosądeczan stawia na wszelakie wynalazki działaczy, jak Hiszpan Rubio czy Portugalczyk Rafael Victor, a tymczasem największy potencjał na zdobywanie bramek ma 20-letni Kamil Ogorzały. Na kogo w niedzielę powinni zwrócić uwagę Arkowcy? Przede wszystkim na Bartłomieja Kasprzaka. 27-letni środkowy pomocnik jest zdecydowanie najważniejszą postacią dla schematów ,,Sączersów” – i to zarówno w defensywie, jak i w ofensywie. Ale na nim indywidualności Sandecji się kończą.

Gdynianie są więc oczywistym faworytem niedzielnego meczu. Ku przestrodze warto jednak przypomnieć historię z sezonu 2017/2018. Dziesiąta w tabeli Ekstraklasy Arka, która akurat za kadencji Leszka Ojrzyńskiego była w zasadzie spokojna o utrzymanie, a kilka dni wcześniej awansowała do drugiego z rzędu finału Pucharu Polski po wyeliminowaniu Korony, przyjechała do Niecieczy, gdzie swoje pojedynki rozgrywała wówczas czerwona latarnia ligi, niemal zdegradowana już Sandecja. Nikt nie wyobrażał sobie, że żółto-niebiescy mogą przegrać to starcie. Polegli jednak 1:3. Mamy nadzieję, że nic dwa razy się nie zdarza. Pojedynek z Koroną w środę wniósł do drużyny Ireneusza Mamrota trochę ożywienia. Zaprezentowała ona w nim więcej aktywności, pokazała próby konstruowania akcji, ale wciąż jest nad czym pracować. W niedzielę szkoleniowiec Arki nadal nie będzie mógł skorzystać z kontuzjowanego Adama Dei. Od pierwszej minuty powinien za to zagrać już Juliusz Letniowski. Gdynianie wyjechali do Nowego Sącza już w piątek, na dwa dni przed meczem. W sobotę trenowali na obiektach Sandecji. Są zdeterminowani, by w jak najlepszej dyspozycji fizycznej podejść do rywalizacji, ale przede wszystkim, by wracać nad morze bogatsi o trzy punkty. Wszystko sprzyja takiemu scenariuszowi – od obecnej sytuacji w tabeli obu zespołów po historię spotkań z nowosądeczanami. Wyłączając wyżej wymienioną porażkę w Niecieczy, żółto-niebieskim z ,,Sączersami” grało się zupełnie przyjemnie, warto tu przypomnieć chociażby 5:0 listopadową nocą w 2017 r.

44 dni i wystarczy. Czas wreszcie wygrać mecz w I lidze. A lepszą okazję do przełamania od rywalizacji w Nowym Sączu ciężko sobie wyobrazić. Mimo problemów żółto-niebieskich z poukładaniem własnej gry, zwycięstwo w niedzielę jest obowiązkiem. Trzymamy kciuki, by wieczorem odhaczyć wykonanie tej powinności. Naprzód, Arkowcy, ambicja dzisiaj wam każe grać na całego i walczyć do upadłego!